czwartek, 24 marca 2011

Rozdział 28.. `Kiedyś w życiu za wszystko sama odpowiem, nikt mniej i nikt więcej po prostu człowiek..`

Od samego rana byłam w skate parku. No tak, miałam udowodnić. Ale nie tylko dlatego tu przyszłam. Jednym z powodów jest też nadzieja, że dzięki temu powróci moje dawne życie. Może i teraz patrzę na to ze zbyt pesymistycznej strony ale nie wierzę w to. Już nic nie będzie lepsze, nic piękniejsze, a herbata nie będzie na tyle słodka by pić ją z rozkoszą. Minęło już z kilka tygodni odkąd nie stałam na desce. Najpierw lewa noga i odpycham prawą. Wychodziło, było to niezłe zdumienie, iż jeszcze pamiętam, że jeszcze umiem. Na mej twarzy pojawił się uśmiech. Szczery i energiczny. Zaczęłam cieszyć się jazdą, jak małe dziecko z nowo zakupionej zabawki. Na tę chwilę zapomniałam o swym bólu. Do czasu gdy nie przyszła do parku grupka chłopaków. Spojrzałam na nich, a gdy mój wzrok spotkał się ze wzrokiem jednego z nich. Od razu się odwróciłam. Przypomniał mi się Eduardo. To samo spojrzenie, uroczy uśmiech. `I tak nie ma szans na nową miłość` mruknęłam do siebie, następnie wróciłam do jazdy. Olie i 360 wychodziło mi znakomicie dokładnie jak kiedyś. Po niespełna trzech godzinach postanowiłam wrócić do domu. Wzięłam do ręki deskorolkę i ruszyłam. Do drugiej ręki wzięłam komórkę i zaczęłam się nią bawić, spowodowane było to brakiem ochoty na zetknięcie się wzrokiem ponownie z którymś, z chłopaków. Mój plan i tak nie wypalił, mogłam się tego spodziewać. Nie zauważywszy, niechcący buchnęłam w jednego z nich.
-Sorry.-szybko powiedziałam.
-Nie, no spoko. O coś takiego chyba Cię nie pozwę.Hah.-uśmiechnął się na tyle szeroko, by moje serce zabiło bardzo szybko.
-Niektórzy są i do tego zdolni.
-Dokładnie.
-Więc jeszcze raz sorry, i na razie.
-Ej, ej..Czekaj.
-Coś się stało.?
-Przedstaw się bynajmniej i tak pewnie się już nie spotkamy.
-W zasadzie. Jestem Lola, a Ty..?
-Więc miło mi cię poznać, ja Oskar.
-No to nawzajem. A teraz lecę.
-No jeżeli musisz. Nie podałabyś mi swojego numeru.?
-Wybacz ale lepiej nie.
-No ok. To pa, do zobaczenia.
-Na razie.
Hmm..Oskar okazał się być bardzo miły i rozsądny. Mając nadzieję, iż jeszcze kiedyś go spotkam szłam do domu. Lecz po drodze wejdę do sklepu i kupię coś mocnego, coś dzięki czemu nie będę myśleć 24 na dobę o nim, o Dudu.. Jednak nie zrobiłam tego. W pewnej ciemnej uliczce zaczepił mnie nieznajomy i zaproponował kupno towaru. Chodziło o kokainę. Na pierwszy rzut oka, zgodziłam się zapłaciłam odpowiednią sumę i prędko pobiegłam do domu. Wbiegłam do siebie, zamknęłam drzwi po czym weszłam do łazienki i zrobiłam to samo. Usiadłam na podłodze pod oknem i patrząc na narkotyk zastanowiłam się czy zażyć ją od razu.

3 komentarze:

  1. Fajne :D
    Zapraszam do mnie na bloga:
    justinbiebercodysimpsonannie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeej, kocham to opowiadanie. <3
    Czekam na kolejną notkę. ;33

    OdpowiedzUsuń