sobota, 9 kwietnia 2011

Rozdział 30..`Tu i teraz to jest ten czas, wielkie zmiany nastąpią w czas..`

Nie wytrzymywałam tej presji, od czasu gdy go nie ma tuż obok całkowicie się zmieniłam. Nigdy nie myślałam o narkotykach, ni o alkoholu tak intensywnie jak dziś. Teraz to było moim jedynym ratunkiem, bo w stanie nałogu wszystkie złudzenia, wszystkie bóle znikały. Przyjaźń bądź rodzina nie były już dla mnie tak bliska. Najchętniej wyprowadziłabym się gdzieś najdalej i nie wróciła, nie raniła tych na których mi zależy. To okropne, że jednak to robię.
#Miesiąc później#.
Kokaina była najważniejszą częścią mnie. Nie mogłam znieść jednego dnia bez zażycia witaminy. Wpakowałam się w to okropnie, a najgorsze jest to że nie chcę wyjść z tego stanu. Teraz zażywam ją tylko rano więc popołudniami jestem czysta. Może to dobrze, ponieważ Oskar zaprosił mnie do wesołego miasteczka. Innym wyda się to za pewne dziwne, iż akurat to miejsce. Ale dla człowieka uwielbiającym adrenalinę to odpowiednie miejsce.
Ubrałam się w najwygodniejsze ciuchu: t-shirt z nadrukiem, długi sweter, rurki i czarne trampki. Byłam gotowa i do drzwi zapukał Oski. Wyszłam spokojnie tak jakby dziś nic się nie wydarzyło. Stał sam z różą w ręce.
-Witaj.-zaczął z uśmiechem na twarzy.
-Cześć.-nieśmiało odpowiedziałam.
-Niesamowicie wyglądasz.
-Zwyczajnie. Możemy już iść.?
-Oczywiście, to dla ciebie.
-Dziękuję jest piękna, ale..nie musiałeś.Echh..
-Jednak tak należy. Kobiety uwielbiają dostawać kwiaty.
-Skąd wiesz.?
-Wychowywała mnie sama matka, więc co nie co wiem.
-Achh, w takich warunkach to na pewno duuużo się dowiedziałeś.
-Za pewne. Nie będziemy sami.
-Tak.? A kto jeszcze się pojawi.?
-Mój kumpel Dylan. Wybacz.
-Będzie fajnie.
Szliśmy i rozmawialiśmy o błahostkach. Oskar..Co o nim sądzę.? To w stu procentach dobrze wychowany mężczyzna. Wie jak zrobić doskonałe wrażenie i zna się na rzeczy. Było całkiem nieźle, lecz w tym wszystkim obawiałam się tylko jednego. Że zakocham się w nim na tyle mocno, że zapomnę o Dudu, a następnie go stracę.
Nareszcie doszliśmy na miejsce. Dyl czekał na nas przy jednej z karuzeli.
-Ooo, no nareszcie. Już myślałem, że nie przyjdziecie.
-Jednak jesteśmy.
-No tak, tak. Pozwól, że zapoznam koleżankę.
-Cześć jestem Lola.-podałam mu rękę i uśmiechnęłam się.
-Miło, miło mi ja Dylan.
-Najlepszy kumpel Oskara.?
-Się wie.
-Znamy się od zerówki, a mimo tego nasza przyjaźń wciąż trwa.
-Tylko pozazdrościć.
-Możliwe. Wy się może poznajcie bliżej a ja pójdę kupić bilety. Co wy na to.?
-Jasne.
-Spoko.
-No to luz.
-Hmm..nad czym tak myślisz.?
-Nad życiem.
-O tak. Doskonały powód, który powoduje łzy.
-Żebyś wiedział.
-Twoje oczy..
-Coś z nimi nie tak.?
-Nie wiem, ale tak jakbym widział swoje rok temu.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-Zażywasz narkotyki.?
-Skąd ten pomysł.?!
-Obiecuję, że nikomu nie powiem. Ile czasu już ćpasz.?
-Miesiąc.
-Kurwa, oszalałaś.?!
-Najwidoczniej tak.
-Ty chyba nie zdajesz sobie skutków z tego co czynisz.
-To już nie ma znaczenia.
-Ma ogromne. Chcesz się wykończyć.? Chcesz trafić do pierdla za coś takiego.?
-Bez różnicy. Bez niego nie ma i tak nic sensu.
-Bez kogo..? Achh, bardzo ci współczuję. Ale musisz się za siebie wziąć. Wiem, że dasz radę cieszyć się każdą minutą swojego życia, bez niego. Będzie ktoś inny.
-Nie chcę.
-Jeżeli przestaniesz to świństwo zażywać to z Oskarem ci chętnie pomożemy przezwyciężyć głód nałogu.
-Nie da się już.! Ja, ja próbowałam tydzień temu bo już wydawać się mogło, iż jest w porządku. Ale nie mogę.! Nie potrafię.!
-Pomożemy ci, obiecuję. Idzie Oskar otrzyj łzy i bynajmniej udawaj szczęśliwą. Jutro pogadamy.
Ta rozmowa w pewnym sensie mi pomogła. Teraz wiedziałam, iż chcę wrócić do normalnego i beztroskiego życia.

2 komentarze:

  1. będzie dalej ? kurde zajebista jesteś, chciałabym dalsza cześcc, biedny dudu no zal ;/

    OdpowiedzUsuń